UWAGA UWAGA! WAŻNA WIADOMOŚĆ!
Zmieniam perspektywę pisania. Teraz, zamiast opowiadającego narratora,
będzie opowiadająca Luna :) Zapraszam do czytania!
-Wytłumacz mi swoje zachowanie moja panno… - powiedziała
Alis, patrząc się na mnie, jakby chciała mnie zabić.
-I żeby twoja wypowiedź miała jakiś sens, bo nie mam ochoty
słuchać takich bzdur, jakich naopowiadałaś Pani Sherman.
Nie mam zamiaru tłumaczyć się drugi raz. Odezwałam się już
do jednej osoby, to i tak było dużo. Mam taką zasadę:” Nigdy z nikim nie
rozmawiam”. Już raz byłam zmuszona ją złamać, drugi raz tego nie zrobię. Alis na
pewno nie będzie zła. Nigdy nie jest na mnie zła.
-Ja wciąż czekam! – krzyknęła, wyraźnie zdenerwowana. Mnie
to nie złamało, mam zamiar dalej siedzieć cicho.
-Koniec milczenia! Mam już tego po dziurki w nosie! Teraz
będziesz mi się tłumaczyć czy tego chcesz, czy nie! To co zrobiłaś na stołówce,
było niedopuszczalne! Nawet nie wierz jak mi teraz za ciebie wstyd! Gadaj albo
będziesz miała spore kłopoty! – wrzeszczała wściekła jak osa, ale ja i tak nie
za bardzo nie boje. Fakt, mogę mieć kłopoty, ale co tam, trudno. Po tym jak
dałam popalić tej wstrętnej dyrektorce, wiedziałam, że już nie muszę się jej
bać. No bo jeśli wcześniej tylko ona była moim postrachem, to kto jest nim
teraz? Nikt! I właśnie dlatego nie boję się już niczego. Nagle Alis złapała mnie
za rękę i przybiła do ściany.
-GADAJ! I TO JUŻ! INACZEJ GORZKO POŻAŁUJESZ! – jej dłoń co
raz bardziej zaciska się na moim nadgarstku. Nie wiem co robić. Walczyć czy się
poddać? Uciec czy wszystko jej opowiedzieć? Podejmę się tego wyzwania. Podniosę
rzuconą mi rękawice. Będę walczyć.
Energicznym
ruchem wyrywam rękę z pod uścisku Alis. Szybko wybiegłam z pokoju. Gdzie się
schować? GDZIE SIĘ SCHOWAĆ?! Wiem! Schowek na miotły woźnego! Jest na parterze,
przy toaletach. Zbiegam po schodach i wpadam na jakiegoś wychowawcę. Próbuję
mnie zatrzymać ale ja i tak biegnę do mojego celu. JEST! Wpadam do małej komórki
i zatrzaskuje za sobą drzwi. Gdzie jest światło? No gdzie ono jest?! Tutaj! Trochę
wysoko, ale jak podskoczę to zapalę. Podskakuje próbując dosięgnąć włącznika,
lecz mi się to nie za bardzo udaje. Jest! Udało się. Kiedy zapalam światło,
widzę stojącą przed sobą postać. Kto to jest? Pan woźny? Tak! To pan woźny! O
nie! Tylko jego mi tu brakowało. Ale czemu siedział tu ze zgaszonym świetle?
-Co ty tu robisz dzieciaku? – zapytał zły. W jego głosie
można było czuć nutkę rozpaczy. On płacze. Po jego policzkach spływają łzy.
-Wynoś się z tond! Już! – krzyczy na mnie. Nie chcę znowu
afery, więc szybko wybiegam z pokoiku. Nagle widzę, jak Alis zbiega po
schodach. Obie wdajemy się w pościg. Biegnę ile sił w nogach. Przebiegam przez
sień i staję naprzeciwko pokoju opiekuna Johna. Jest chłopakiem Alis i opiekuje się Jeremy’m.
Wpadam tam jak piorun i wbiegłam do toalety. Zamykam drzwi na klucz. Pól minuty
po tym, Alis zaczyna walić w drzwi. W końcu udaje jej się je wyważyć. Zdyszana
staje naprzeciwko mnie.
-Teraz to masz duże kłopoty, moja panno.